ANASTAZJA wychodzi do ludzi
Sukces może mieć różne oblicza. Czasem sukcesem jest, gdy ktoś otworzy drzwi i wyjdzie z domu z nową jasną myślą w głowie.
Poznajcie historię Anastazji z Dnipro, która trafiła do nas w ubiegłym roku.
Anastazja opuściła Ukrainę pierwszego dnia wojny, razem z mężem i malutkim synkiem. Uciekli do Polski.
Trzy dni później mąż Anastazji zdecydował się jednak wrócić na Ukrainę. Przekroczył granicę z powrotem, by wstąpić do wojska i bronić swojego kraju. Trafił na front. To tam nastąpił wybuch, z którego nie ocalał nikt z całego batalionu, oprócz jednej osoby – męża Anastazji. Od wybuchu spaliło mu się ciało, ale przeżył.
Anastazja w tym czasie była w Polsce, setki kilometrów od linii frontu i męża.
Pewnego dnia szukaliśmy kogoś, kto wykonałby dekoracje do naszej Świetlicy. Anastazja ostrożnie napisała, że może spróbować. To wtedy zobaczyliśmy ją po raz pierwszy. Nieśmiała, cichutka, poruszyła od razu nasze serca.
Zwierzyła nam się z tego, że od wielu miesięcy nie chciała wychodzić ze swego mieszkania w Polsce, nie miała nawet siły, aby otworzyć do kogoś usta. I że wizyta w Świetlicy to dla niej jak łyk świeżego powietrza.
Gdy poznała u nas inne kobiety, które rozumiały jej ból, zaczęła powoli się otwierać i mówić. O tym, że jej mąż jest w szpitalu. Że miał już pięć operacji i czeka na szóstą…
Anastazja uczy się u nas polskiego i angielskiego. Pomaga nam w prostych pracach w Świetlicy. I po prostu tu jest. Jej syn bawi się z innymi dziećmi w naszej bawialni, gdy mama się uczy.
Anastazja mówi. Że Świetlica to jej miłość od pierwszego wejrzenia.
Że tylko tutaj może się otworzyć na innych i być sobą. Zaprzyjaźnić się. Że jest wdzięczna za możliwość bycia wśród ludzi, którzy dzielą z nią emocje, są zawsze gotowi pomóc, doradzić czy po prostu wysłuchać.
Oczywiście, że tęskni za swym domem w Ukrainie i myśli o mężu.
Ale wie już teraz czego sama chce. I wychodzi do ludzi.